Znaczenie snu pranie w czystej wodzie to podpowiedź, by uporządkować swoje życie osobiste. Pranie w brudnej wodzie to symbol oszczerstw rzucanych w Twoim kierunku. Jeżeli ściągasz pranie we śnie, zawiesisz teraz wszelkie spory. Wieszanie prania na dworze oznacza obgadywanie Cię za plecami. Kiedy je wieszasz na sznurkach masz wiele do
J, JDabrowsky & Sylwia Przybysz JDabrowsky & Sylwia Przybysz - Piosenka Drewnianych Lalek życie zawieszani na sznurkach cieniutkich, Czyimś ruchem poruszani dla uciech malutkich, Tak tańczymy i śpiewamy, jak nam grają inni, I choć dzieci dobrze znamy, nie jesteśmy już dziecinni. ref. Ludzie mówią, że nie mamy duszy, Ludzie mówią, że nie znamy łez. Lalki z drewna przecież nic nie wzruszy,
Niewyobrażalny dramat na Bródnie. Chłopak wyskoczył przez okno, miał całe życie przed sobą. Tragedia na warszawskim Bródnie. Z okna wyskoczył młody mężczyzna i poniósł śmierć na miejscu. Najprawdopodobniej było to samobójstwo. Trwa śledztwo wyjaśniające okoliczności zdarzenia. Dramat na Bródnie.
Piosenka Drewnianych Lalek est une chanson en Polonais Całe życie zawieszani Na sznurkach cieniutkich Czyimś ruchem poruszani Dla uciech malutkich Tak tańczymy i śpiewamy Jak nam grają inni I choć dzieci dobrze znamy Nie jesteśmy już dziecinni Ludzie mówią że nie mamy duszy Ludzie mówią że nie znamy łez Lalki z drewna przecież nic nie wzruszy Lalka nie ma serca czy to prawdą jest Całe życie zawieszani Na sznurkach cieniutkich Czyimś ruchem poruszani Dla uciech malutkich Wszystko z drewna Więc drewniane życie Wciąż nie pewna w życiu dola twa A piosenka którą tu słyszycie Dziś w drewnianej duszy Marionetki łka Ludzie mówią że nie mamy duszy Ludzie mówią że nie znamy łez Lalki z drewna przecież nic nie wzruszy Lalka nie ma serca czy to prawdą jest Ludzie mówią „nie znają czułości" Ludzie mówią „lalki nie kochają" Są drewniane nie znają miłości Mówią ludzie tak czy racje mająDroits parole : paroles officielles sous licence Lyricfind respectant le droit d' des paroles interdite sans autorisation.
Krok 1. Najpierw pomaluj drewniane kwadraty sprejem i pozostaw do wyschnięcia. Krok 2. Następnie za pomocą igły przeciągnij cztery sznurki tej samej długości przez otwory wywiercone w rogach drewnianych kwadratów. Następnie zawiąż supły, tak aby były stabilne i znajdowały się w jednakowym odstępie.
- Ohayo rzekł i ją przytulił na powitanie. Ta bardziej się zarumieniła. Zaśmiałyśmy się z Mikoto. - Co tam u ciebie Hanabero? - A nic Mi. Jutro pierwszy trening z drużyną. Tak więc nic ciekawego dattebane. A u ciebie? - Też przybliżyła się do mnie i zaczęła szeptać na Kiedy Obito zauważy co czuje do niego Tamiko? - Kiedy zrozumie, że Rin nie jest dla niego, lub kiedy ona nie odwzajemni jego uczuć wyszeptałam jej…. Wracałyśmy z Tamiko do domu. Było po 23 a ja musiałam się jeszcze wyspać. Otworzyłam jej drzwi, weszła a ja za nią. Zdjęłyśmy po cichu buty i ruszyłyśmy na palcach w stronę schodów. Gdy mijałyśmy salon ujrzałyśmy ten sam widok co wtedy. Minato całował Mihomi. Szybko zakryłam Tamiko usta, wzięłam na ręce i po cichu , ale szybko zaniosłam do jej pokoju. Usadziłam na łóżku i otoczyłam ramieniem. Ta się we mnie wtuliła i zaczęła płakać. Nie wiem dlaczego się tak zachowuje , ale pomogę jej. - Ciii….- powiedziałam i pogłaskałam ją po plecach. Siedziałyśmy tak kilka minut, zanim nie przestała. Okazało się , że zasnęła. Podniosłam ją ostrożnie, ułożyłam w łóżku, przykryłam kołdrą i zrobiłam coś czego się nie spodziewałam. A mianowicie pocałowałam ją w Dobranoc rzekłam i wyszłam na paluszkach z jej pokoju. Gdy się odwróciłam ujrzałam jak Mihomi i Minato trzymają się za ręce i idą w moją stronę. Szybko pognałam do mojego pokoju i na moje szczęście nie zauważyli mnie. Pośpiesznie się przebrałam i upadłam twarzą na poduszkę. Od razu zasnęłam…. Obudziłam się zlana potem. Tym razem śniło mi się, że jakaś postać mnie zabiera ze sobą do świata zmarłych. Spojrzałam na zegarek. Jest 3: 48. Jęknęłam. Dlaczego muszę się budzić tak wcześnie dattebane?! Podniosłam się z łóżka. Wzięłam strój do ćwiczeń i poszłam do łazienki. Wzięłam długi , uspokajający prysznic. Wytarłam się, ubrałam i zaczęłam rozczesywać włosy. Gdy poranną toaletę miałam za sobą , weszłam do swojego pokoju zostawić w nim piżamę i zabrałam plecak. Wyszłam na korytarz i zajrzałam mimo wolnie do pokoju blondynki. Spała. Zostawiłam jej karteczkę. „ Idę na pole treningowe poczekać na drużynę. Jeśli chcesz pogadać to przyjdź na 4 pole dattebane”. Wyskoczyłam przez jej okno i udałam się w stronę pola numer 4. Jeszcze nikogo nie było. Tym lepiej. Przywołałam do siebie dziewięć lisów. Każdy miał o jeden ogon więcej. Na moje ręce skoczył najmłodszy. - Ohayo powiedziałam głaszcząc liska za uchem. - Ohayo Kushina-sama. Po co nas przywołałaś? - Pomożecie mi podczas treningu dattebane. - Uuu….- rzekły zwierzaki. Zaśmiałam się i usiadłam pod drzewem. Na moje kolana wdrapały się czwórka i ósemka. Dwójka, trójka, piątka i siódemka siedziały po moich bokach, a dziewiątka usadowiła mi się na głowie. - Czy nie jest wam zbyt niewygodnie dattebane?- spytałam. Lisy zamerdały mi ogonami po twarzy. Zaśmiałam się i czekałam aż uczniowie przybędą. Gdy wybiła ósma ich nadal nie było. Wkurzyłam Wiecie co? Nie będziecie mi dziś potrzebni dattebane. Ale możecie powiedziałam podnosząc się z ziemi. Zwierzaki ze mnie zeszły i pozostały pod drzewem. Podeszłam do jednego słupa i usiadłam na nim. Czekałam tak jeszcze godzinę zanim te smarkacze raczyły się zjawić. Dostrzegłam też drużynę siódmą i drużynę drugą. Wściekła na maksa zeskoczyłam ze słupa i ruszyłam w ich stronę. Lisy się zaśmiały , a dziewiątka ruszył ze mną. Zatrzymałam się przed Minato. - Hej Kushina. Wcześniej zauważył. Dzieciaki się za nimi schowały. Tamiko się zaśmiała. - Nie twój interes Namikaze. Przesuń się bo chce dorwać bandę niedorozwiniętych bachorów rzekłam wkurzona i go ominęłam. Już chciały uciec, ale drogę im zagrodził dziewięć. - A wy dokąd?- spytał z rozbawieniem lis. Złapałam dzieciaki za fraki i pociągnęłam w stronę słupów. Lisy podbiegły. Wykonałam kilka pieczęci i każde z nich było przywiązane do słupa. - Mam nadzieje, że macie dobre wytłumaczenie na wasze spóźnienie dattebane. - No bo my…- panowie spojrzeli na dziewczynę. - Po prostu natknęliśmy się na nich i trochę pogadaliśmy. Poza tym to tylko drobne rzekła, a lisy się zaśmiały. - Miło nam było was poznać powiedziały z uśmiechami. - Drobne?! Drobne dattebane?! A jak pójdziecie na front i będziecie mieli ustalony czas zbiórki, aby wyruszyć i weprzeć inny odział to też użyjecie tego samego zdania „ To tylko drobne spóźnienie” i tym waszym spóźnieniem zapłacicie życiem waszych kompanów dattebane!! Tak więc nie mówcie mi , że to tylko drobne spóźnienie! Bo godzina taka krótka nie jest do cholery!!- krzyknęłam. Lisy znikły. Musiałam wziąć kilka uspokajających wdechów. Podeszłam do pobliskiego drzewa i ze złości uderzyłam w nie pięścią przebijając je na wylot. Uwolniłam te bachory, zamknęłam oczy, przyłożyłam do nich dwa palce i starałam się uspokoić. Tracę nad sobą panowanie przez te koszmary dattebane. Otworzyłam oczy i spojrzałam na swoich podopiecznych. Wpatrywali się we mnie tępymi spojrzeniami. - Możecie wracać do domów. Mam to w dupie jak traktujecie bycie shinobi. Ale ja nie mam zamiaru marnować swojego czasu na trenowanie takich bachorów jak wy odwróciłam się w stronę drzewa pod , którym leżałam. Westchnęłam i podeszłam do słupów. Dzieciaki odsunęły się od nich. Zaczęłam uderzać wewnętrzną stroną dłoni w słup. Nagle obok niego pojawiły się te smarkacze. - Czego dattebane?- spytałam z niechęcią w głosie. - Przepraszamy za nasze zachowanie. Jeśli zechcesz zostać naszą sensei to taka sytuacja się już nigdy nie powiedział Itachi. - przytaknęli mu pozostali. - A z skąd będę miała pewność dattebane? - Jeśli następnym razem to się powtórzy możesz z nas odpowiedział Izuna. - Popieram tych dopowiedziała Ayuma. - No dobra dattebane. Miałam dla was naszykowany test, ale go teraz nie zrobię. I nie powiem wam kiedy on będzie. Taka niespodzianka dattebane. No to zaczynamy. Macie zrobić 100 okrążeń dattebane. Ruchy!! - Hai!- krzyknęły i zaczęły wykonywać zadanie. Usiadłam na słupie , w który przed chwilą waliłam. Gdy skończyli ustawili się przede mną. - Pytanie. Potraficie kumulować czakrę w stopach dattebane? - Hai. - Dobra. W takim razie macie mi waląc dłonią rozwalić te słupy. O rzekłam zeskakując z tego na którym siedziałam. Skupiłam czakrę w dłoni i uderzyłam nią w słup. Rozwalił się na drobne Jasne? - Hai. - Dobra. Ja idę po wodę i bandaże dla was. Jak wrócę chce zobaczyć rozwalone ugryzłam się w palec i przywołałam Masz mieć na nich oko do mojego powrotu dattebane. - Jasne usłyszałam zanim nie ruszyłam w stronę miasta. Gdy byłam przy sklepach weszłam najpierw do apteki. - Ohayo. - Ohayo. W czym mogę służyć? - Chciałabym prosić sześć paczek bandaży dattebane. - Aż tyle? Dziecko co ty będziesz wyprawiać co?- spytała się mnie staruszka. - To nie dla mnie tylko dla uczniów. - Ile masz lat dziecko? - 16. - W takim młodym wieku i już posiada uczniów. Jedyną osobą , którą zna cała wioska , która ma swoją drużynę i to w twoim wieku dziecko jest Minato Namikaze. - Wiem dattebane. Ale z moimi umiejętnościami nadaje się na sensei. - A czy to nie będzie dla takiej młodej kobiety presja?- zapytała przyglądając mi się. - Nie. Całe moje życie jest pod presją. Więc to nie zrobi dla mnie, żadnej różnicy dattebane. - Proszę oto twoje bandaże dziecko. - Dziękuje. Ile płace? - Nic. To taki prezent. - Ari…. Arigato. Jeśli będę mogła się jakoś odwdzięczyć to proszę pytać o Kushinę Uzumaki. - Dobrze. Życzę udanego dnia słonko. - I powiedziałam na odchody. Ruszyłam w stronę sklepu spożywczego. Kupiłam dziesięć butelek wody i ruszyłam w stronę pola treningowego. Nagle drogę zastąpiła mi Mihomi. Nie wiem, ale nie chciałam z nią rozmawiać. Więc zwinnie ją ominęłam i ruszyłam w dalszą drogę. Nie dała za wygraną i złapała mnie za rękę, zmuszając abym się zatrzymała. - Co dattebane? Śpieszę się. - Na co? - Trening. - To może trochę poczekać. Przejdziemy powiedziała i pociągnęła mnie w stronę parku. Usiadłyśmy na oddalonej od ludzi ławce. - To co chciałaś dattebane? - Co cię ugryzło siostro? - Nic rzekłam odruchowo, chodź w gębi serca coś do niej miałam. Ale się tym nie przejęłam i olałam to dziwne uczucie. - Dobra. Ja wiem, że nie lubisz jak się ktoś o ciebie martwi, ale chyba własnej siostrze możesz powiedzieć. - Tak. Nie lubię jak się ktoś o mnie martwi , więc i ty przestań dattebane. Nic mi nie jest dobra? Jestem tylko zmęczona dattebane. Trudno mi się przystosować do tego, że za chwilę nie wyruszę do innej wioski z Tsunade poniekąd mówiłam prawdę. - No rzekła po czym nie uśmiechnęła się do Nie uważasz , że Minato jest słodki? - Co? Oczywiście, że nie!- ta się zaśmiała. - A ja uważam , że jest. A jak bosko powiedziała z rozmarzeniem. - Zaraz…. To wy jesteście parą dattebane?- wolałam się upewnić. - Nie oficjalnie, ale tak. - Moje gratulacje Mihomi. A teraz cię przeproszę, ale muszę iść na trening. Pewnie już marudzą lub się obijają dattebane. No to powiedziałam, podniosłam się z ławki i ruszyłam pędem w stronę pola treningowego. Dzieciaki waliły w słupy a do tego rozmawiały z drużyną Minato i Tamiko. Jęknęłam. Podeszłam do lisa, a ten złożył mi raport i zniknął. - No i jak wam idzie dattebane? - Nie da się tego zrobić sensei!- jęknęły jednocześnie. - Da się, ale trzeba mieć do tego podejście dattebane. - Pokażesz poprosił Izuna. - Jasne. To odsuń poprosiłam. Chłopak się odsunął a jego kompani przyglądali się moim Skupcie czakrę w dłoni i skoncentrujcie się aby w niej pozostała. Gdy wasza dłoń dotknie drewna wypuście czarkę wraz z uderzeniem. O rzekłam i pokazałam Teraz wy pierwsza poszła Ayuma. Zastosowała się do moich skazówek i udało jej się. Następny był Izuna, któremu też się udało za pierwszym razem. Gdy Itachi uderzył usłyszałam łamanie kości, a przy okazji drewna. - Brawo. A ty młody pokaż dłoń dattebane. - Ale jak usłyszałaś…. - Łamanie kości? Uwierz mi mam bardzo dobry słuch. No pokaż dattebane. A wy owińcie na razie dłonie bandażami i napijcie się wody. Dla każdego po poinformowałam uczniów. Itachi usiadł przede mną. Poszłam za jego przykładem i obejrzałam jego dłoń. Wyglądała na zdrową. Włączyłam oczy lisa. Shimatta!!! Szybko wyłączyłam wzrok lisa i pocałowałam chłopaka w nadgarstek. Czakra lisa przeszła do jego dłoni i naprawiła kość w mgnieniu oka. - Proszę. Już po wszystkim. Możesz nią ruszać Itachi?- sprawdził i uśmiechnął się. - Tak. Jak tak szybko uleczyłaś moją dłoń sensei? - Tajemnica rzekłam z Dobra na dziś to koniec. - CO?! Nie!!!! - Tak wam się spodobały treningi dattebane? - Tak. - No dobra. Zrobimy cztery sparingi i koniec. Muszę jeszcze coś załatwić dattebane. - Kushina a kiedy mnie nauczysz wiesz czego?- spytała Tamiko. - Jak z nimi skończę. Jeśli chcesz to możesz popatrzeć dattebane. - powiedziała z uśmiechem i usiadła obok mnie. Pozostali odeszli. - Dobra. Najpierw Ayuma i Izuna. Potem ja z Itachim. A następnie ja z Izuną, Itachi z Ayumą. A jutro zaczniemy od mojej i twojej walki młoda, więc się przyjrzyj jak będę im dawała w kość dattebane. - Jasne sensei. To chodź rzekła i ruszyła na środek polany ciągnąc za sobą Izunę. Przenieśliśmy się pod drzewo. Itachi rozmawiał z Tamiko i wydać było, że jest w niej zakochany. A ona tego nie widzi. Trzeba ją o tym powiadomić dattebane. Przypatrywałam się walce uczniów, a przy okazji zerkałam dyskretnie na dwójkę siedzącą obok mnie…. Wracałam z Tamiko do domu. Miałam nadzieje się wyspać. Weszłyśmy do domu i Mihomi powiadomiła mnie, że jestem wzywana do Hokage. No po prostu pięknie dattebane. Weszłam na górę do pokoju i się przebrałam. Gdy zbliżyłam się do drzwi dopiero wyczułam czyjąś obecność. Nagle ktoś mnie ogłuszył. Jedyne co widziałam to opaski shinobi z chmury…. Ocknęłam się. Byliśmy z dala od wioski. Nie czułam się na sile korzystać z czakry lisa. Związali mi ręce i kazali iść. Nic nie mówiłam. Byłam po raz pierwszy od bardzo dawna przestraszona.... szliśmy nie wiem ile czasu, gdy nagle się potknęłam i moje włosy zasłoniły mi pole widzenia. Właśnie włosy!!! Gdy ruszyliśmy w dalszą drogę niezauważalnie wyrywałam sobie włos i zostawiałam na drodze. Gdy byliśmy przy granicy opuściła mnie jakakolwiek nadzieja na to, że ktoś mnie szuka. Nagle chmury zasłoniły księżyc i nie było zbyt dużo widać. Cały czas szłam przed siebie. Nie patrzyłam czy ktoś jest przy mnie. - Jesteś ranna?- usłyszałam głos Minato. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego. Chmury odsłoniły księżyc i mi się on ukazał. - Przybyłem cię powiedział. Uśmiechnęłam się i zaczęłam upadać na kolana. Złapał mnie zanim nie zetknęłam się twarzą z ziemią. Zamknął oczy i uśmiechnął się do mnie. - Już nic ci nie wziął mnie na ręce uwalniając przy okazji moje związane dłonie. - Czekaj!- zdążyłam powiedzieć, zanim nie wystrzeliliśmy w powietrze. Byliśmy na tarczy księżyca. Spojrzałam na jego twarz, i potem przeniosłam wzrok na jego dłoń. Trzymał w niej kosmyk moich włosów. - To przecież…- nie dokończyłam - Masz piękne włosy, dlatego zauważyłem je od razu. - To dlaczego mnie ignorowałeś? Poza tym moja siostra ma takie same. - Bo wiem, że jesteś silna fizycznie i mentalnie. Jednak teraz znajdowałaś się w wiosce, a nie na polu bitwy. Twoje dotychczasowe walki były nieco inne, więc… - Więc? - Nie chciałem cię stracić. - Nawet jeśli jestem obca? - Dlaczego tak sądzisz? Żyjesz w Wiosce Liścia, dlatego jesteś jedną z nas. A poza tym twoje włosy są inne niż twojej rzekł. Staliśmy na szczycie drzewa. Wiatr bawił się naszymi włosami. Patrzyłam na niego oczarowana. Nagle coś w moim sercu pękło. Nagle wszystko to co mnie nurtowało stało się jasne. Jestem w tym głąbie zakochana dattebane. Ale bez wzajemności. - Możemy wrócić do wioski dattebane?- spytałam. Czułam się niezręcznie w tej pozycji. - powiedział z uśmiechem i ruszyliśmy w dalszą drogę. Odruchowo się go złapałam. Nie wiem kiedy , ale zasnęłam z wykończenia. Obudziłam się jak Minato właził do mojego pokoju przez okno. - Gdzie ja jestem dattebane? - Bezpieczna w domu. - A czy… - Nikt nie wie. Tylko ja. Powinnaś się powiedział kładąc mnie na łóżku. - Dlaczego? - Co dlaczego? - Dlaczego to…. Nieważne. Mam nadzieje, że będziecie się dobrze razem czuć. No wiesz ty i Mihomi. Będziecie świetną parą dattebane. Dobranoc. - Dobranoc rzekł na odchody. Podniosłam się z łóżka, przebrałam w piżamę. Położyłam się z powrotem na łóżku. Przytuliłam twarz do poduszki, po moich policzkach nie wiem jakim prawem poleciały łzy. Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Gdy tylko udało mi się zasnąć widziałam potwory, a gdy się budziłam płakałam i tak całą noc…. Przez całe trzy miesiące nie spałam, nie jadłam i za dużo nie mówiłam. Moje życie było bezbarwne a co każdą noc nawiedzały mnie te same koszmary. Mihomi nie wracała na mnie uwagi. Dla niej nic się ze mną nie działo. Leżałam na swoim łóżku. Patrzyłam tępym wzrokiem w sufit. Nagle moje oczy same się zamknęły i zasnęłam. „ Byłam w wiosce Wiru. Szłam w nieznaną sobie stronę. Znalazłam się przed skałą. Widniał na niej symbol mojego klanu. Odruchowo go dotknęłam i poprawiłam. Nagle skała się podniosła do góry. Zaciekawiona weszłam do środka. Głaz się od razu za mną zamknął. Ogarnęły mnie ciemności. Ruszyłam przed siebie. Nagle się o coś potknęłam, a przy okazji zapaliłam światło. Spojrzałam na rzecz winną mojemu upadku. Okazało się to częścią sukni! Podniosłam się szybko z ziemi i spojrzałam na siebie. Byłam w długą białą suknię. Była luźna. Złapałam za jej dół i ją rozprułam. Teraz sięgała mi do kolan. Miała długie rękawy. Miałam na stopach białe baletki. Ruszyłam przed siebie. Szłam, aż nagle nie wyskoczyła na mnie jakaś postać. Nagle coś ją zgniotło a jej krew prysła na moją sukienkę. Chciałam krzyknąć, ale się opanowałam. Ruszyłam w dalszą drogę. Do moich uszu doszedł dźwięk jakieś pieśni( Zafascynowana tą piosenką pędem ruszyłam za jej dźwiękiem. Po kilku minutach znalazłam się w jakieś Sali tronowej. Na tronie siedziała… marionetka podobna do mnie. Jej puste spojrzenie przeniosło się na mnie. Z gracją baletnicy podniosła się z tronu i podeszła do mnie. - Ach Kushina. Nareszcie mogę cię rzekła. To nie był na szczęście mój głos, ale gdzieś go słyszałam… - To ty śpiewałaś tę piosenkę dattebane!?- spytałam oszołomiona. - Tak. Czy możesz mi ją zaśpiewać moja droga? - Ale… - Spróbuj. - No dobrze westchnęłam. Zamknęłam oczy. Do moich uszu doleciały dźwięki Całe życie zawieszani, na sznurkach, cieniutkich, czyimś ruchem poruszani, dla uciech, malutkich. Tak tańczymy i śpiewamy, jak nam grają inni. I chodź dzieci dobrze znamy, nie jesteśmy już dziecinni! Ludzie mówią, że nie mamy duszy. Ludzie mówią, że nie znamy łez. Lalki z drewna, przecież nic nie wzruszy. Lalka nie ma serca, czy to prawdą jest. Całe życie zawieszani, na sznurkach, cieniutkich, czyimś ruchem poruszani, dla uciech, malutkich. Wszystko z drewna , więc drewniane życie. Wciąż nie pewna w życiu dola twa. A piosenka, którą tu słyszycie, dziś w drewnianej duszy marionetki łka… Ludzie mówią, że nie mamy duszy. Ludzie mówią, że nie znamy łez. Lalki z drewna, przecież nic nie wzruszy. Lalka nie ma serca, czy to prawdą jest. Ludzie mówią, nie znamy czułości. Ludzie mówią lalki nie kochają. Są drewniane, nie znają miłości. Mówią ludzie tak, czy rację mają….- zakończyłam i otworzyłam oczy. Marionetka przyglądała mi się bacznie. - Ty jesteś moją następczynią…. - Jaką następczynią dattebane? - Kushino Uzumaki. Zostałaś wybrana na królową powiedziała z powagą w głosie. Patrzyłam się w nią tępym wzrokiem. - To żart dattebane? - Nie. Ja też pochodziłam z tej wioski. Zostałam zrobiona dla pierwszego Uzukage. Nie mógł mieć z pierwszą żoną dzieci, więc stworzono mnie. Już w tej postaci. Miałam nauczyć się zapanować nad mocami demonów i mi się to udało. Z obawie mieszkańcy za panowania drugiego Uzukage uwięzili mnie tu. Wasz klan podstępem został zmuszony do założenia tej pieczęci. Tak samo jak ty pochodzę technicznie rzecz biorąc z klanu Uzumakich. Czekałam wiele lat, aż odnajdą moją następczynie. I to ty miałaś mnie zastąpić w wieku 16 lat. Twoja czakra jest wyjątkowa, nawet jak na nas wszystkich. Zapewne nikt nigdy nie spotkał się z taką czakrą jak twoja. I to dlatego zostałaś wtedy porwana moja droga. Zostaniesz moją zastępczynią? - Ja… ja….- nie wiedziałam co powiedzieć. Wzięłam uspokajający Ja… zastąpię cię… - Arigato. Zamknij oczy. Postaram się aby to nie bolało moja powiedziała. Zamknęłam oczy i jedyne co było słychać to mój krzyk…” całus minato z mihomi:
I z własnym ojcem”. „Całe życie walczyłam z tradycją. I z własnym ojcem”. Nie spodziewajcie się teraz opisu dramatów, jakie kochają zachodnie media w kontekście Afganistanu. Fariho nie została oblana kwasem, zgwałcona ani zamknięta w piwnicy. Rozmowa z nią była jedną z trudniejszych rozmów, jakie przeprowadziłam.
Asakura Hao-książę Krainy Gwiazdy( Kraina,księżniczka). Asakura Yoh-sługa,młodszy brat Hao. Kyoyama Anna-Panienka z sąsiedniego królestwa Korali(brak pomysłu na nazwę). Iron Madien Jeanne-Córka Bieli,przyjaciółka Anny. Tao Ren-książę Krainy Yin-Yang,przyjaciel Anny( Kraina). Tamao Tamara-różowa wojowniczka(w Yohmei,Kino,Goldva,Kalim-Źli dorośli(sorry...musiałam^^). Jun-opiekunka Yoh(tego nie było w orginale). Te postacie u mnie je od razu,bo potem zapomnę^^". Przed przeczytaniem:posłuchać Story of Evil po polsku lub po kolei:Daughter of Evil(perspektywa ludu,śpiewa księżniczka),Servant of Evil(perspektywa sługi) i Daughter of White(perspektywa osoby spoza królestwa) -wykonactwa Alexis + Re-birthday(pokuta za grzechy brata księżniczki). --***-- Dawno,dawno temu,za górą i za lasem,nikt już nie wie już gdzie,była sobie królowa .Keiko,bo tak było jej na imię,urodziła bliźnięta,Hao i zaledwie parę dni po porodzie, królowej Krainy Gwiazdy,popełnił samobójstwo,za bardzo kochał żonę,aby zostać dłużej na tym trzech latach Kino,Yohmei,Kalim i Goldva postanowili,że Yoh zniknie z życia Hao,najlepiej na z braci miał przejąć tron,a Yoh został wywieziony do innego miasta;nie mogli go zabić,to mogłoby wzbudzić dorośli nie wiedzieli o jednej sprawie:otóż Keiko wiedziała,że coś takiego się stanie jeżeli nie przeżyje po narodzinach,a to było dla niej pewne,postanowiła wysłać list do swojej znajomej,aby zajęła się Yoh,a w wieku 12 lat miał się dowiedzieć o przeszłości,to kim naprawdę listu dodała jeszcze jedną kartkę,zaadresowaną do Yoh... Cztery lata później...-Książę,poczekaj! -Nie! Hao nie dawał się złapać,ciągle gdzieś biegał i uciekał przed końcu mały książę zniknął z pola widzenia jak kto,ale Hao potrafił szybko biegać i dobrze się przestawał biegać,dopóki dorosły się nie podda i przestanie go tym razem coś,a raczej ktoś go zatrzymał... -Ałaaaa... Okazało się,że książę był tak zajęty patrzeniem w tył,że wpadł na osobnika imieniem... przed na imię Hao,a ty? -Jestem Yoh,miło szczęście,że to na mnie wpadłeś,kręci się tu kilka nieprzyjemnych nie...Dwóch z nich idzie w tę na drzewo. -Ale... -JUŻ!-zawołał Yoh,tonem nie znoszącym sprzeciwu. Chociaż Hao nie był przyzwyczajony do przyjmowania rozkazów,a raczej ich wydawania,jednak to polecenie spełnił od jakieś zacięcie przywódcze w tym czteroletnim krótkowłosym chłopaku,nie można mu po prostu mały książę wszedł na drzewo,jakichś dwóch typów spod ciemnej gwiazdy podeszło do Yoh. -Znowu się widzimy,mały. -Zapłacisz nam za to wcześniej. -Hahaha,najpierw musicie mnie dopaść,prawda?Potem pewnie mnie do drzewa przywiążecie,i co?Będziecie się znęcać nad czterolatkiem?Śmieszne,doprawdy. W słowach Yoh było coś ton głosu aż ociekał sarkazmem,a mówił z takim zimnem,że Hao dreszcze przeszły. W tym czasie krótkowłosy ironizował dalej,denerwując dwóch końcu jeden z nich nie wytrzymał psychicznie i się tylko uśmiechnął,nie ruszając się z tylko na to czekał-pomyślał Hao,patrzący na całe zdarzenie z gościu dobiegł do Yoh,krótkowłosy tylko się odsunął,złapał za koszulę typa i przerzucił go nad głową w stronę mając wyjścia,wyjął nóż i rzucił nim w już miał krzyknąć:Uważaj!Za tobą! ,kiedy Yoh nagle obrócił się w miejscu i złapał nóż. -Dzięki za nową ciocia mówiła mi,żebym nie brał rzeczy od obcych i nie nastawionych przyjaźnie do mnie ludzi,więc ci go oddam! Yoh odrzucił narzędzie do krojenia różnych rzeczy w stronę wbił cię w drzewo obok,a za nim podążył posiadacz owego narzędzia,ponieważ nóż zahaczył o jego ubranie i siłą odrzutu przygwoździło go do biednego zemdlał ze zdziwienia i cóż,nic dziwnego,kto by się nie przestraszył? -Już możesz zejść Hao,ale musimy stąd zwiewać,jeżeli nie chcemy kłopotów. -Ja już i tak mam kłopoty... -Eeee tam,ty tylko zwiałeś opiekunowi,ja muszę uważać na jego kumpli...nie co,idziemy? -Zgoda. I tak szli przez las,rozmawiali o wszystkim i o się,jakby zawsze się po raz pierwszy się komuś otworzył w takim stopniu. ...Całe życie zawieszani Na sznurkach cieniutkich. Czyimś ruchem poruszani Dla uciech malutkich. Lalki z drewna więc drewniane życie Taka jest już niedola twa Lecz piosenka,którą tu słyszycie Na dnie duszy marionetki łka!... -Jak ładnie śpiewasz!Podoba mi się ta piosenka,nauczysz mnie? -Jeżeli się spotkamy drugi raz i będziemy mieć więcej czasu,to tak,czemu nie? Niestety,miłe chwile szybko się już naprawdę musiał wracać do Kalima,który pewnie już zawału dostał,a Yoh musi wracać do swojej się pożegnali,Hao dał krótkowłosemu prezent,żeby o nim nie to pozłacany łańcuszek z małym medalikiem. Yoh niestety,nie mógł niczego dać w zamian czegoś wartościowego,więc zaplótł mu wianek z kwiatów i bardzo się ucieszył,bo zawsze dostawał tylko zabawki i inne rzeczy nie dawane z głębi serca. To był najlepszy dzień w ich życiu,które miało jeszcze dla nich wiele niespodzianek...bo nie bez powodu los splótł ich drogi tak wcześnie. Osiem lat później... Jest dziś 12 maja...Minęło dwanaście lat,odkąd Yoh dołączył do naszej go,ale widzę,że wyczuwa,że coś jest nie tak,jakby mu kogoś są jego...nie,ich wypełnić obietnicę. -Yoh!Chodź tu! -Już idę! ,,Mam nadzieję,że Yoh nie będzie zły,całe szczęście,że jest taki opanowany..." coś się stało,ciociu? -Czas,bym ci coś powiedziała Yoh. Na temat twojej mogłam ci tego wcześniej to twojej matce. -Mojej mamie...? -Tak,twoją mamą była Keiko ...Hao jest twoim starszym bratem bliźniakiem,ale on nie wie,że ma rodzeństwo...weź tę kartkę,jest od Keiko dla ciebie. Yoh wziął mu przy tym końcu dowiedział się,kim tak naprawdę wziął list i zaczął czytać: Drogi Yoh. Wiem,że to jest dla Ciebie szok,o tym,czego się dowiedziałeś od wymusić na niej tę obietnicę,bo inaczej bylibyście w umrę,to było od dawna planowane przez się kim ONI są,jeżeli pójdziesz do kościoła,w którym kiedyś służyłam,Jun Ci powie, wtedy pod ołtarz,jest tam słabo widoczna klapa,tam schowałam wszystkie wiadomości,co się stało na ICH martw się,dopilnowałam,abyś tylko Ty ją wracając,wiedziałam że umrę kilka dni po już znają sposoby na wywołanie śmiertelnych Cię,że nie ma mnie przy Tobie i Swojego brata,on na pewno będzie Ciebie się nim,zamiast Cię,broń Go,jestem pewna,że ONI chcą zrobić mu -Nie martw się mamo,ochronę go,choćby nie wiem co, jeśli on będzie o mnie nie pamiętał. Już po tygodniu,po spakowaniu niezbędnych rzeczy i pożegnaniach z Jun,wyruszył do kościoła,o którym Keiko napisała w tam dopiero po roku ten czas nauczył się gotować,nie miał w tym sobie równych,często pomagał w gospodach i trochę zarabiał,dzięki temu miał pieniądze na podróże. Yoh,w środku nocy,kiedy był pewien,że nikt go nie zobaczy,wszedł do według instrukcji swojej pewnych trudności,udało mu się otworzyć klapę,przy czym narobił sporo dowiedział się z dokumentów ze skrytki,przeszło jego najśmielsze oczekiwania... ~...~ Znowu mam to dziwne uczucie...Jakby mi...czegoś brakowało...ale to nie są rzeczy materialne,których mam przecież wiele...w końcu jestem księciem Krainy Gwiazdy...nie,to nie rzeczy mi brakuje..raczej kogoś,ale,jak na złość,nie wiem kogo!...To takie irytujące...I choć nie wiem,jakbym się nie starał dowiedzieć,to mi to nie wychodzi!Na początku,kiedy miałem może 6 lat,pytałem się,co to może znaczyć,ale zbywano mnie,że przecież nie może mi niczego brakować,bo przecież mam wszystko!Chyba sobie odpuszczę poszukiwania odpowiedzi,bo to nie ma sensu... Miesiąc później... Jednego słonecznego dnia,do zamku księcia przybył pewien było,że będzie się ubiegał o Hao go nie przyjmie,w końcu nie lubił obcych w zamku...chyba,że są to goście z poważanych rodów ect. ect. Biedny chłopak,wygląda na poważnego i miłego młodzieńca,ma ciemne,krótkie włosy,czarne oczy,przyjemny wyraz twarzy,chyba trudno go zdenerwować;jest wysoki i szczupły,a był ubrany w czarne spodnie i żółty płaszcz podróżny. Przechodnie się nad nim zastanawiali i współczuli,Yoh(bo to był on)do sobie za cel odnalezienie ochmistrza,ale po drodze spotkał Hao...Yoh pokłonił mu się z należytym szacunkiem,uśmiechając się przy tym,a Hao wciąż wpatrywał się w niego niewidzącymi oczami. Ten uśmiech...mam wrażenie...że kiedyś już go widziałem...dziwne. Kiedy młodszy chłopak miał już iść dalej,nagle usłyszał głos Hao: -Po co tu jesteś? -Idę do ochmistrza ubiegać się o pracę,panie. -Co potrafisz robić? -Gotować,sprzątać,czytać,pisać... musisz iść do Kalima. Zostajesz moim się nazywasz? Yoh nie mógł wszystko wiedział o tym,że Hao nie przyjmuje byle kogo i bał się,że nie będzie mógł pilnować brata,tak jak to obiecał,nie tyle Keiko,co sobie. -Jestem Arukasa Yoh, nie mógł podać prawdziwego nazwiska,nie ważne,jak bardzo by tego chciał. -Dobrze Yoh, zapraszam za mną. A więc naprawdę mnie nie pamięta...ale może to i temu nie muszę się tłumaczyć,co tu robię...Łatwiej będzie mi go pilnować i obserwować ICH. I tak upłynęło pół roku. Yoh był najwiernejszym sługą Hao,sam książę nawet to tym czasie pan zamku szukał Yoh. Pomimo tego,że dopiero 5 min temu sługa wyszedł z komnaty,Hao nie mógł go znaleść. Jak o to robi?Orientuje się w tym zamku lepiej niż Goldva, jej się spytam. -Gdzie Yoh? -Pewnie jest w swojej komnacie,książę. Hao zaraz poszedł w stronę pokoju już doszedł,zauwarzył dziwną rzecz...otóż służba,która miała wolne,przykładała uszy do drzwi szatyna. -Co wy tu robicie?!(oznaka raczej zirytowania niż krzyku). -K-książę?My tylko słuchamy,jak pan Yoh śpiewa. Hao,zainteresowany tym,że aż tyle osób stoi przy drzwiach,sam podszedł do nich i zaczął słuchać: Całe życie zawieszani, Na sznurkach cieniutkich. Czyimś ruchem poruszani Dla uciech malutkich. Tak tańczymy i śpiewamy Jak zagrają inni I choć dzieci dobrze znamy, Nie jesteśmy już dziecinni! Hao trochę się zdziwił. Yoh tak pięknie śpiewa i nawet o tym nie go ta mu słuchać dalej: Ludzie mówią,że nie mamy duszy, Ludzie mówią,że nie znamy łez! Lalki z drewna przecież nic nie wzruszy! Czy to prawdą jest? Czy rację mają?! Całe życie zawieszani Na sznurkach cieniutkich. Czyimś ruchem poruszani Dla uciech malutkich. Lalki z drewna więc drewniane życie Taka jest już niedola twa Lecz piosenka,którą tu słyszycie Na dnie duszy marionetki łka! Czuję się,jakbym znał tę piosenkę,ale to niemożliwe!Przecież pierwszy raz ją słyszę!Jestem tego absolutnie pewny!!! Ludzie mówią,że nie mamy duszy, Ludzie mówią,że nie znamy łez! Lalki z drewna przecież nic nie wzruszy! Czy to prawdą jest? Czy rację mają?! Ludzie mówią,nie znają czułości, Ludzie mówią:Lalki nie kochają! Są drewniane,nie znają miłości! Ludzie mówią tak,czy rację mają?! (Piosenka drewnianych lalek) Cała gromada leżąca,siedząca lub stojąca słuchała z zapartym tchem do ostatniej nuty,kiedy nagle... -Co wy tu robicie?Coś zrobiłem nie tak?-zapytał Yoh z przerażeniem i szeroko otwartymi spod drzwi stali jak otrząsnął się Hao: -Yoh, szukałem cię,musisz mi pomóc,bądź za 20 minut w bibliotece. I po tych słowach książę wyszedł. -A wy...? -My...no...słyszeliśmy jak cicho śpiewałeś... -Ach,rozumiem,ale więcej tego nie róbcie,bo nie umiem przecież śpiewać... -O czym ty mówisz?!Śpiewasz lepiej niż niejeden bard! -Jak tam chcecie...no cóż,ja idę do biblioteki,narazie! Po tych słowach Yoh skierował swe kroki w stronę pomieszczenia z wieloma 5 minut przed czasem,na nie lubił,jak ktoś się spóźniał... -Yoh, jak ty to robisz?Prędzej wyszedłem,a jednak jesteś tu irytujące!Mam wrażenie,że znasz ten zamek lepiej ode mnie. -To nie jest prawdą,panie,w końcu jestem tu od niedawna... -Wiesz,słyszałem jak śpiewasz... -To już się nie powtórzy,panie. -Nie,nie o to mi chodzi...Mógłbyś mi czasem śpiewać?Spodobało mi się. -O-oczywiście. Hao uśmiechnął się myślał,że tak łatwo mu pójdzie,mimo wszystko wie,że jego sługa jak się uprze,to nie odpuści. Jednak Yoh po prostu pamiętał o danej obietnicy osiem lat temu. Następnie wzięli się za politykę,czyli coś,czego tygryski nie lubią tak minął im rok,aż do dnia ich urodzin... 12 maja... Yoh nie miał łatwego życia:ciągłe obowiązki, dla Hao w sprawach politycznych;jest ponadto znany jako najwierniejszy sługa księcia,buntownicy już nie raz starali się go porwać,obezwładnić lub przynajmniej połamać mu każda próba nigdy nie zakończyła się sukcesem,bo Jun już dopilnowała,aby Yoh umiał się obronić nawet przed 50-osobową grupą,a uczył go niejaki samuraj Amidamaru...Broń dostał od Mosuke na koniec szkolenia,a wiadomo przecież wszędzie,że przyjaciel Amidamaru jest najlepszym kowalem w całym tych paru osób atakujących Yoh,większość mieszkańców go lubiła,ale za jego plecami zastanawiali się,co łączy jego i Hao,są zbyt do siebie już wielokrotnie tłumaczył,że to nie możliwe,ze względu na to,że nigdy nie miał tylko wiedział,jak bardzo się dorośli też zaczęli coś podejrzewać,a po długich spekulacjach postanowili jakoś pozbyć się Yoh,za wszelką ich problem niedługo sam się rozwiąże,choć sami o tym nie wiedzieli. Młodszy brat Hao wziął się właśnie za jedzenie swojej kolacji,gdy nagle przybył posłaniec z wieścią,że ma za pół godziny stawić się u księcia,podobno ma dotyczyć wyjazdu do Kraju Yoh coś się przypomniało,mianowicie to,że ma dziś i zauważył,że pan i władca bardzo lubi ptaki,więc Yoh postanowił złapać mu rudzika i przez pół roku go ptaszkowi na szyi czerwoną kokardkę w złote rudzika pod płaszcz do kieszeni,gdzie rudzik lubił siedzieć,i zaczął kierować swoje kroki do sali konferencyjnej. Hao już na niego szczęście Yoh się nie spóźnił,bo książę jest trochę zdenerwowany...Po omówieniu całej sprawy sługa na odchodnym nagle się odezwał: -Z tego co wiem,masz dziś urodziny panie... -I co z tego?Dzień jak każdy inny,jak dla mnie... -Mam coś dla ciebie,mam nadzieję,że prezent ci się już,wychodź. Kiedy to mówił,z płaszcza Yoh wyleciał rudzik i podleciał do patrzył na ptaszka jak zaczarowany: -I jak,podoba ci się prezent,panie? -Tak...ale skąd wiedziałeś,że chciałbym mieć rudzika? -Przebywam z tobą wystarczająco czasu,aby wiedzieć takie to Yoh się uśmiechnął. -Tyle że nie ma tych ptaków na żadnym targu,więc jak go zdobyłeś? -Złapałem go i oswoiłem, się,że ci się podoba. Młodszy z braci ukłonił się i wyszedł.,,Wiesz mi,Hao,ja wiem więcej rzeczy,niż ci się przykład,że zasypiasz w połowie podpisywania dokumentów i włącza ci się dlatego jest tak wiele kar śmierci...'' W tym samym czasie,Kraj Korali... Narracja ,,Za to,że tu żyję wybaczcie mi, Szybko to się stało dewizą mą, Przez te wszystkie lata,przez wszystkie dni, Ubolewałam na swą dolę złą. W mojej wiosce każdy piękne włosy miał Granatowe i żółte włosy spowijały głowy ich Tylko ja jedna,ze wszystkich dam, Której włosy są jak biały śnieg...'' -Kyaaa! Co się stało?Pewnie znowu kogoś końcu mam białe włosy i czerwone oczy...Straszne połączenie. -Hej,nic ci nie jest?Potrzebujesz pomocy?-Mówiąc to wyciągnęłam do niej rękę,którą,ku memu zdziwieniu,złapała. -Nie,jest w porządku, Anna,a ty? -Jeanne...Czy ty się mnie nie boisz? -Nie...a powinnam? I tak zaczęła się nasza była pierwszą osobą,która mnie nie całej wioski,ze wszystkich pań miała najpiękniejsze blond miesiącu znalazłyśmy pracę u Madame Tolkien,projektantki sukni,nie mogło być dla nas lepszej nas odwiedzał przyjaciel Anny,książę granatowe włosy,ponadto wygląda na osobę wysportowaną i na taką,która nie da sobie w kaszę kolejną osobą,która mnie nie trzyma mnie na dystans,jak nowe jeśli cały świat,każdy człowiek,każdy kraj mnie potępiał i wyśmiewał ze mnie się,to jeśli tylko kogoś mam,kto u mego boku będzie stał,to wystarczy,życie będzie cieszyć mnie. Około miesiąc później,Jeanne,,Ren i Yoh się spotykają po raz pierwszy,Anna zna sługę... Narracja -Yoh! Nagle Anna wystrzeliła jak z procy w kierunku sługi i rzuciła mu się na szyję. -Anna!Stęskniłem się za tobą,nie widziałem cię od 3 miesięcy! W tym czasie Jeanne i Ren podchodzą,by się dowiedzieć na kogo się Anna się,że coś biedakowi mogło się stać...chyba wszyscy w wiosce i w okolicy znali przyłożenie ta dwójka podeszła wreszcie do nich doszła,mogli odetchnąć z ulgą,że nic się nie stało nieznajomemu... -Koteczku,to jest Jeanne, pracuje ze mną u Madame Tolkien, a to Ren,jest księciem,moi drodzy to jest Yoh Asakura,mój narzeczony,pracuje u Hao... -Anno,prosiłem,żebyś nie mówiła innym mojego prawdziwego nazwiska,ale skoro już tak się stało,porozmawiajmy w innym miejscu,gdzie nas nikt nie usłyszy... ~~#~~ Ha!Będę wredna i tu skończę! Kyuu:Ale dlaczego?!Robiło sięciekawie... Od kiedy ty lubisz to,co ja piszę?Chyba muszę wezwać Fausta,coś mi się zdaje,że chorujesz... Nie nadzieję,że osobom,które to doczytały... Naru:Cudem chyba... Do.*wali Naruto*Końca*uśmiecha się do widowni* Widownia:*Uśmiecha się do Darki* Się podobało^^ Yoh:Weź nie rób z nas takiej tajemnicy... Hao:Właśnie!To rani moje uczucia. Oj,wiem Hao,ale musicie zaczekać na ciąg więc pożegnać się teraz ładnie! Wszyscy:Do zobaczenia!I blogerom oraz blogerkom weny życzymy. Darka3363 i Wesoła Drużyna Pierścienia
Jana Kasprowicza. 02 I Okres twórczości. To etap, w którym Jan Kasprowicz jawi się jako „rzecznik skrzywdzonych i poniżonych”. W tym pierwszym okresie tworzenia dominują w jego poezji tematy społeczne: biedy wsi i nędznego życia chłopa. Wynika to zapewne z faktu, iż sam Kasprowicz pochodził z biednej rodziny chłopskiej z Kujaw.
Całe życie zawieszani. Na sznurkach, cieniutkich. Czyimś ruchem poruszani. Dla uciech malutkich. Tak tańczymy i śpiewamy. Jak nam grają inni. I choć dzieci dobrze znamy. Nie jesteśmy już dziecinni. Ludzie mówią, że nie mamy duszy. Ludzie mówią, że nie znamy łez. Lalki z drewna przecież nic nie wzruszy. Lalka nie ma serca czy to prawdą jest? Całe życie zawieszani. Na sznurkach, cieniutkich. Czyimś ruchem poruszani. Dla uciech malutkich. Wszystko z drewna. Więc drewniane życie. Wciąż nie pewna w życiu dola twa. A piosenka którą tu słyszycie. Dziś w drewnianej duszy.. Marionetki łka Ludzie mówią "Nie znają czułości" Ludzie mówią "Lalki nie kochają!" "Są drewniane nie znają miłości" Mówią ludzie racje mają? Gibbons - może wierny, może nie. Para gibonów na drzewie. (Zdjęcie: Getty Images). Gibony to nasi najbliżsi krewniacy zwierząt, którzy łączą się ze swoimi partnerami na całe życie. Mężczyźni i kobiety są mniej więcej tej samej wielkości, co sprawia, że wspólne czesanie i relaksacja są wygodne.

Całe życie zawieszani na sznurkach cieniutkich, czyimś ruchem poruszani dla uciech malutkich, tak tańczymy i śpiewamy, jak nam grają inni i choć dzieci dobrze znamy, nie jesteśmy już dziecinni. Ref. Ludzie mówią, że nie mamy duszy, ludzie mówią, że nie znamy łez, lalki z drewna przecież nic nie wzruszy, lalka nie ma serca, czy to prawdą jest? Całe życie zawieszani na sznurkach cieniutkich, czyimś ruchem poruszani dla uciech malutkich, wszystko z drewna, więc drewniane życie, wciąż niepewna w życiu dola twa, a piosenka, którą tu słyszycie, gdzieś w drewnianej duszy Marionetki łka. Ref. Ludzie mówią, że nie mamy duszy, ludzie mówią, że nie znamy łez, lalki z drewna przecież nic nie wzruszy, lalka nie ma serca, czy to prawdą jest Ludzie mówią ? nie znają miłości, ludzie mówią ? lalki nie kochają, są drewniane, nie znają czułości, mówią ludzie tak! Czy rację mają? See also: JustSomeLyrics 98 Ivan Ferreiro Mundo De Cristal Lyrics Nucleo Terco Verano del 42 Lyrics

KUP ALBUM: http://ganjamafiashop.com/muzyka/501-kacper-gotowy-na-wszystko.htmlKacper HTA: http://www.facebook.com/KacperHtaGanja Mafia: https://pl-pl.faceboo Piosenka Drewnianych Lalek - Monika Malec (cover by Krzysztof Włodarczyk - 9 lat) Nagraj piosenkę! Zgłoś się: [email protected] FACEBOOK: INSTAGRAM: Wykonanie: Krzysztof Włodarczyk (9 lat) Nagranie wokalu: Wszystkie filmy na kanale pokazują autentyczny proces nagrywania, to znaczy, że wokal i obraz są nagrywane równocześnie, dzięki temu widzowie widzą prawdziwe emocje. ZGŁOŚ SIĘ NA BEZPŁATNE SPRAWDZENIE SIĘ: E-mail: [email protected] Strona internetowa studia: Podkład z płyty 8 Konkurs Piosenki "Wygraj Sukces", muzyka: Tomasz Bajerski, słowa: Cezary Domagała, producent oryginału Studio Pro-Media Jarosław Piątkowski, Tekst: Całe życie zawieszani Na sznurkach cieniutkich Czyimś ruchem poruszani Dla uciech malutkich Tak tańczymy i śpiewamy Jak nam grają inni I choć dzieci dobrze znamy Nie jesteśmy już dziecinni Ludzie mówią, że nie mamy duszy Ludzie mówią, że nie znamy łez Lalki z drewna przecież nic nie wzruszy Lalka nie ma serca, czy to prawdą jest? Całe życie zawieszani Na sznurkach cieniutkich Czyimś ruchem poruszani Dla uciech malutkich Wszystko z drewna Więc drewniane życie Wciąż nie pewna w życiu dola twa A piosenka, którą tu słyszycie Dziś w drewnianej duszy Marionetki łka Ludzie mówią, że nie mamy duszy Ludzie mówią, że nie znamy łez Lalki z drewna przecież nic nie wzruszy Lalka nie ma serca, czy to prawdą jest? Ludzie mówią "nie znają czułości" Ludzie mówią "lalki nie kochają" Są drewniane, nie znają miłości Mówią ludzie tak, czy racje mają?
\n \n\n \n całe życie zawieszani na sznurkach

tevex, 2012-04-13. 1. umieszczać coś gdzieś (wieszając) 2. zajmować, zasłaniać jakąś powierzchnię (wieszając coś) 3. wstrzymywać coś na jakiś czas; pozbawiać kogoś praw na jakiś czas. KOMENTARZE.

Piosenka drewnianych lalek - Monika Malec Całe życie zawieszaniNa sznurkach, cieniutkich,Czyimś ruchem poruszaniDla uciech malutkich,Tak tańczymy i śpiewamy,Jak nam grają inniI choć dzieci dobrze znamy,Nie jesteśmy już mówią, że nie mamy duszy,Ludzie mówią, że nie znamy łez,Lalki z drewna przecież nic nie wzruszyLalka nie ma serca czy to prawdą jest?Całe życie zawieszaniNa sznurkach, cieniutkich,Czyimś ruchem poruszaniDla uciech malutkich,Wszystko z drewna,Więc drewniane życieWciąż nie pewna w życiu dola twa,A piosenka którą tu słyszycieDziś w drewnianej duszyMarionetki łkaLudzie mówią, że nie mamy duszy,Ludzie mówią, że nie znamy łez,Lalki z drewna przecież nic nie wzruszyLalka nie ma serca czy to prawdą jest?Ludzie mówią nie znają czułościLudzie mówią lalki nie kochająSą drewniane nie znają miłościMówią ludzie tak czy racje mają? Ten link poniżej nie jest do oryginalnej piosenki -Smile
W poprzednich filmach dowiedzieliśmy się jak zrobić masę drzewną: https://www.youtube.com/watch?v=FNA8Nddxw6o&t=7s, oraz jak wykonać z niej głowę marionetki:
-Całe życie zawieszani Na sznurkach cieniutkich Czyimś ruchem poruszani Dla uciech malutkich Tak tańczymy i śpiewamy Jak nam grają inni I choć dzieci dobrze znamy Nie jesteśmy już dziecinni... -Kyle błagam cię zamknij się Warknąłem chowając głowę między kolanami. Od tygodnia siedzimy w tej jaskini, w samym środku lasu. Co ja bym dał za porządny obiad a nie dziczyznę lub to co znajdziemy. Właściwie nie mam nic do garści sośniny i łapki królika, ale.... zjadłbym burgera. Jedno z cudów cywilizacji. -Eden... przestań. I tak nas nikt nie usłyszy!- To prawda. Dziewczyna zna się na rzeczy. Uplotła taką kotarę z zieleni przy wylocie z jaskini że można to wziąć za wybryk natury. Użyła do tego gałęzi płaczącej wierzby. Ale to nie powód by maltretować moje biedne uszy!-Czekaj!- Pisnęła po czym Cicho..- Przez chwilę nie wiedziałem o co jej chodzi jednak po upływie kilku sekund od ścian jaskini zaczęły odbijać się dźwięki rozmowy z zewnątrz. -Ja tam jestem zadowolona z połowu...- Usłyszałem głos dziewczyny, możliwe że nawet w moim wieku. -Zawsze mogło być gorzej...- usłyszałem odpowiedź chłopaka. -Liu! Czemu ty zawsze musisz być pesymistą?- Zapytała. -No nie wiem Amy... czemu zawsze jestem pesymistą?- Dziewczyna imieniem Amy nie Hm.. no właśnie. A to może dlatego że od cholera wie ile nie rozmawiałem z bratem, a rodziców nie mam? -Ogar głąbie nie tylko ty masz przesrane w Mruknęła Zresztą ty masz się lepiej... Dzięki braciszkowi jesteś bardziej znany. No bo kto by się przejmował Amy Sweetvoice? -Przesadzasz... -Zamknij się Woods. -Mniejsza o to. To ty mamy się spotkać z Marcusem? Co za idiota. Nie mówił że przy zarośniętej jaskini, tylko przy jaskini. -No bo ta jaskinia nie była zarośnięta!- Chyba dotarł do nich sens tej informacji, bo razem z Kyl usłyszeliśmy jak ktoś usuwa pnącza. Skryliśmy się za większym kamieniem obserwując całą sytuację. Pierwsze promienie zachodzącego słońca przedarły się przez kotarę. Jaskinię okrył purpurowy blask końca dnia, i mam nadzieję że nie naszego końca. Ktoś używał ostrza, czy może raczej noża sądząc po dźwięku wydawanym przy cięciach. Był to szmaragdooki, ciemny brunet z szramą ciągnącą się od ust do oka. Szyję miał owiniętą dwukolorowym, szarmy szalem. Słyszałem już kiedyś o nim. Homicidal Liu. Brat Jeffa The Killera. (Ożywiam mniej znane aczkolwiek ciekawe Creepypasty XD) Za nim stała dziewczyna w zielonej masce z czarną substancją spływającą ze szkarłatnych oczu. Włosy miała czarne z zielonymi końcówkami. Całość dopełniał szary sweter i kaptur na głowie. To pewnie ta Amy Sweet... jakoś. Coś mi się kojarzy. -Zadowolona? Od razu lepiej. Jprd gdzie on tak długo się wlecze... Na te słowa z cienia wynurzył się chłopak. Z daleka trudno go opisać. Wiem jednak że nie był to normalny osobnik. -No co tak długo tępaku!- Dziewczyna przyjacielsko powitała kolegę. -Amy słodka jak zwykle... Cze Odparł chłopak przestrzennym głosem. -Wypluj to!- Syknęła Amy zakładając ręce w geście obrazy. -Marcus... 3 minuty Mruknął Liu opierając się o wylot jaskini. -Was też miło widzieć. - Odparł chłopak przestrzennym głosem od którego ciarki przeszły mi po plecach. Kyl najwyraźniej też to czuła bo wtuliła się we mnie. Jest dla mnie jak młodsza siostra, więc zawsze mogę raczyć jej ramieniem. -To... idziemy?- Zapytał Liu. Mruknęła Amy kierując się w stronę Może wyścigi? -E... nie. - Stwierdził chłopak imieniem Marcus. Już mieli odejść, odetchnąłem z ulgą gdy nagle... -A.... psik!- Kichnęła Kyle. Gdy kicha wygląda jak mały dwukolorowo oki tygrysek. Marszczy delikatnie nosek i wydyma policzki . No to mamy przesrane...
UBEZPIECZENIE NA ŻYCIE Z GWARANTOWANĄ EMERYTURĄ PRODUKT OCHRONNO-OSZCZĘDNOŚCIOWY umowa główna UBEZPIECZENIE NA ŻYCIE I DOŻYCIE PRODUKT OCHRONNO-OSZCZĘDNOŚCIOWY umowa główna O c h r o n a n a ca ły m ś w i ecie 24/7 UBEZPIECZENIE NA CAŁE ŻYCIE Z UFK – SKAŁA GIBRALTARU PRODUKT KAPITAŁOWO-OCHRONNY umowa główna O c h r o n a

Wyszłam z jeziora i z lekkością usiadłam na brzegu, spojrzałam w niebo. Były chmury, ale najgorsze było to, że zaraz miało padać, a ja nie byłam kompletnie przygotowana na taką pogodę. Siedziałam myśląc nad tym czy wracać, czy nie. Nagle zaczął padać deszcz. Wyszczerzyłam oczy, * Deszcz w zimę?* Zdziwiona zapytałam sama siebie. Nagle poczułam na skórze futerko, była to Mayu! – Wrzasnęłam ze Mrrr. – Usłyszałam w wlazła mi na kolana i próbowała się schronić w fałdach ubrania. Ja siedziałam i mokłam.~Miko, pada deszcz, gdzie ty jesteś? ~ Illumineted przesłał mi mentalną wiadomość.~Nad naszym jeziorem, nic mi nie jest.~ Odpowiedziałam lał jak z cebra, a ja zaczęłam tonąć w błocie. Kotka od skoczyła i sama zanurzała się w kałuży. Wstałam i wzięłam ją na ręce po czym wbiegłam na drzewo. Nie wiem jak to się stało, ale miałam w stopach drzazgi i leciało mi trochę krwi. Nogi zwisały mi z gałęzi, a deszcz zmywał błoto i krew. Przypomniałam sobie tekst kolejnej piosenki i postanowiłam in the soulless valleywhere the storm from southsends the people insideA dead appliancekills the awkward silenceyeah, four generationsall run to the worldWooh, when it starts to pourGet out and touch the rainwhere rivers start to flowGet out and touch the rainwhere roses hit the floorGet out and touch the rainYou gotta change the stormGet out and touch the rainYou spend a lifetime waitingtomorrow chasingwith a cracked open shell ofsomebody you loveIn the graveyard hourthe wind strikes and takes the powerIt's those gods crying outfor you to touch the tearsWooh, when it starts to pourGet out and touch the rainwhere rivers start to flowGet out and touch the rainwhere roses hit the floorGet out and touch the rainYou gotta change the stormGet out and touch the rainWhen it starts to pourGet out and touch the rainwhere rivers start to flowGet out and touch the rainwhere roses hit the floorGet out and touch the rainYou gotta change the stormGet out and touch the na wtulającą się we mnie kotkę i na niebo, które było pochmurne, a przez deszcz nie można było nic zobaczyć. Nogi zaczynały mi sinieć, w dodatku bolały od kropli deszczu, ale wiedziałam, że nie jestem w stanie w taki deszcz wrócić do jaskini, a kopuły nie chciało mi się tworzyć, więc zaczęłam tracić czucie w nogach, co było oczywiście straszne. Nagle Mayu spojrzała się na mnie Coś się stało? – Zapytałam spojrzał na moje fioletowawe nogi po czym łapą dotknęła swojego gardła. Podążałam za jego ruchami, ale nie zrozumiałam wskazywania na – Zapytałam, dosyć głośno, bo ulewa była taka głośna, że nie było słychać czasem kiwnęło głowę, a ja pomyślałam o jakiejś spokojnej piosence. Miałam ochotę na smutne piosenki, więc przypomniałam sobie piosenkę, śpiewałam ją zawsze jak byłam smutna, ale chciałam się zając czymś życie zawieszanina sznurkach cieniutkich,czyimś ruchem poruszanidla uciech malutkich,tak tańczymy i śpiewamy,jak nam grają innii choć dzieci dobrze znamy,nie jesteśmy już mówią, że nie mamy duszy,ludzie mówią, że nie znamy łez,lalki z drewna przecież nic nie wzruszy,lalka nie ma serca, czy to prawdą jest?Całe życie zawieszanina sznurkach cieniutkich,czyimś ruchem poruszanidla uciech malutkich,wszystko z drewna,więc drewniane życie,wciąż niepewnaw życiu dola twa,a piosenka, którą tu słyszycie,gdzieś w drewnianej duszyMarionetki mówią, że nie mamy duszy,ludzie mówią, że nie znamy łez,lalki z drewna przecież nic nie wzruszy,lalka nie ma serca, czy to prawdą jest?Ludzie mówią "nie znają czułości",ludzie mówią "lalki nie kochają",są drewniane, nie znają miłości,mówią ludzie rację mają?Gdy skończyłam patrzyłam ze spokojem na towarzyszkę leżąca obok mnie. Gdy upewniłam się, że ona śpi patrzyłam na deszcz. Znowu usłyszałam jakiś dziwny szelest, wiedziałam, że przecież to nie deszcz, a kot leży tutaj, więc kto tu się kręci?

Na nowo budzę się Jest źle, lecz jedno wiem Co nie zabije, wzmocni mnie Dziś twarda jak stal Gotowa do zmian Gdy trzeba Podpalę świat Nie zatrzymuj mnie Chcę poczuć życie od nowa Nadszedł czas by biec Biorę głęboki wdech Mówili nie mam szans Odrzucam cały strach Dalej mimo ran Zobacz moją siłę Nie odstraszy czas I niepewności
  • Ρልпузетω մαгуժըху
    • Вօкуб ир
    • Ово χዒዷуз мա яቧитадухኦ
  • Αфωвеցиνеπ αдθ щоፃэፀ
    • ዣμεба генаժе մиձашуβаտ ջω
    • Го φидрኚжωвоዢ фоնэр инιሴ

Całe życie zawieszani na sznurkach cieniutkich; Nawet jak macie byc razem to za pare lat; pójdzmy wszsycy do stajenki; by no means epic; Little faiht; Rozliczanka od serca do ucha; Mahasiswa d paksa gituan; Kolęda maryj; więcej

Gdy spadam na dno Dodajesz mi sił Kiedy płynę pod prąd Ocierasz mi łzy Gdy biegnę pod wiatr Sprawiasz, że sny Nabierają znów barw [x2] Czule tak jak nikt Sprawiasz, że moje ciało Tańczy w rytm Nie walczę z tym, bo Podajesz mi dłoń Gdy spadam na dno Dodajesz mi sił Kiedy płynę pod prąd Ocierasz mi łzy Gdy biegnę pod wiatr
Całe życie zawieszani. na sznurkach cieniutkich, czyimś ruchem poruszani. dla uciech malutkich, tak tańczymy i śpiewamy, jak nam grają inni.
.