Ostatnia fala upałów wygotowała mnie kompletnie z chęci robienia czegokolwiek. No, prawie. Po urodzinach, na które dostałam zamówione lakiery do paznokci i ręcie i piersi mi opadły. Jedynym pocieszeniem był prezent od rawnoska, który doczeka się własnego postu. Ale udało mi się nawet coś uszyć. Sadako dostała sukienkę, wprawdzie nieco krzywą, ale nie wygląda aż tak źle. Sadako cieszy się z letniej sukienki. Sesja zdjęciowa zajęła mi z godzinę i sprowadzała się głównie do ustawiania Sadako tak, żeby stała choć przez chwilę potrzebną do zrobienia zdjęcia. Rozrywka na trzy granaty niemalże. A tak przy okazji - kto rozpozna, z czego pochodzi tytuł postu?
A lato było piękne tego roku. 24 czerwca 2020 ~ kaskaonaturze ~ Dodaj komentarz. Wiosny nie było. Ach, to nic. Każdego dnia nowy dramat, co miesiąc nowa katastrofa.W opinii wielu historyków II wojna światowa (1939-1945) z uwagi na niespotykany dotąd ogrom okrucieństwa, niezliczoną liczbę zamordowanych ludzi nie tylko na bitewnych polach, ale i w obozach koncentracyjnych czy zwyczajnie – na ulicach miast i wsi, nie ma sobie równej. Teatr działań wojennych generalnie swoim zasięgiem obejmował z nielicznymi wyjątkami prawie cały świat. To jedyny w swoim rodzaju współczesny taniec śmierci (łac. mortis exultant lusibus) do tej pory znany wyłącznie tylko z literatury, zwłaszcza ludzie 1. połowy XX wieku pamiętali krwawą łunę nie tak dawnej jeszcze I wojny światowej (1914-1918), a jeszcze starsi – demoniczny pochód komunizmu w Rosji (1917). Jednak, jeżeli tylko oprzemy się na statystykach pomordowanych ludzi, to II wojna światowa zdecydowanie tutaj niechlubnie dominuje. Życie w czasie I wojny światowej straciło ponad 14 milionów ludzi. Podczas II, która zebrała jeszcze obfitsze żniwo, na przestrzeni 6 lat walki zginęło ponad 60 milionów ludzi, co można przełożyć na około 3 procent globalnej liczby kolei czas trwania wojny jest nieco zróżnicowany na świecie. W Europie II wojna światowa rozpoczęła się 1 września 1939 roku i zakończyła klęską III Rzeszy oraz podpisaniem przez Niemcy bezwarunkowej kapitulacji w dniu 8 (lub w kalendarium rosyjskim – 9) maja 1945 roku, natomiast na świecie dopiero 2 września 1945 roku po atomowych atakach wojsk amerykańskich na 1 września 1939 roku, piątek, jest szczególnie ważna dla Polaków, ponieważ tego dnia hitlerowskie Niemcy zaatakowały naszą ojczyznę. Pierwsze pociski z pancernika Schleswig-Holstein padły o godzinie 4:45 na polską składnicę wojskową na Westerplatte. Polscy żołnierze początkowo mieli się bronić tylko 12 godzin, a ostatecznie musieli aż 7 długich, krwawych samego dnia, tym razem z powietrza miał miejsce kolejny atak. Tej militarnej agresji na miasto Wieluń dokonała 4. Flota Powietrzna, która na co dzień stacjonowała pod Wrocławiem, dowodzona przez generała Wolframa von Richthofena. Nawiasem mówiąc, zdaniem niektórych badaczy ten atak wyprzedzał o 5 minut zaatakowanie po niemieckiej agresji padł kolejny wojenny cios. W dniu 17 września 1939 roku Polskę zaatakowała Armia Radziecka. Na szczęście dla aliantów pakt niemiecko-sowiecki (1939) został zerwany. W niedzielę 22 czerwca 1941 roku o godzinie 3:15 III Rzesza niespodziewane zaatakowała Związek Radziecki. Był to, przypomnijmy pokrótce, plan Barbarossa – potężne uderzenie militarne państwa Osi (III Rzesza Niemiecka – Włochy – Japonia) na linii od Bałtyku po w tym miejscu dalszą refleksję historyczną i skoncentrujmy się raczej na uwypukleniu wagi obecnego już 82. wspomnienia wydarzeń wszystkim warto i należy stale przypominać ten okrutny czas, aby nigdy więcej nie miał miejsca w historii człowieka. To przesłanie jest szczególnie ważne i sygnowane z Hufca Pracy – miejsca pracy i zwyczajnych spotkań z młodzieżą. To właśnie oni – młodzi ludzie stanowią największą nadzieję przyszłości, aby świat radośnie rozkwitał kolorowymi kwiatami, a ludzie patrzeli wzajemnie na siebie serdecznie. Aby dzieci i dorośli również nie musieli poznawać smaku gorzkich łez po stracie 1939 roku w Polsce był wyjątkowo piękny i słoneczny. Tego roku, jak pisał poeta Konstanty Ildefons Gałczyński, opiewając heroiczne zmagania polskich żołnierzy na Westerplatte „było tyle wrzosu na bukiety”. A jednak nikt nie cieszył się urokami ostatnich dni lata. Wszędzie panowała wojenna trwoga niosąca śmierć z rąk hitlerowskiego 2021 roku w Polsce również jest urokliwy. A jednak tak, jak przed 82 latami, dokoła panuje trwoga. Tym razem nie przed nieprzyjacielskimi bombami, ale przed pandemią niosącą straszliwą śmierć ludzi na całym świecie. Jednak, jak wówczas przed laty, ludzie mają nadzieję, że panujące obecnie zło zbierające obfite żniwo śmierci w końcu zniknie. Wtedy, w trakcie działań wojennych oczekiwaliśmy tryumfu dobra, które ostatecznie pokona najeźdźcę, z kolei dzisiaj ta nadzieja jest skierowana w stronę ludzkiej wiedzy medycznej zdolnej znaleźć skuteczny lek na śmiertelną chorobę i tym samym zakończenie nasze przesłanie jest szczególnie cenne obecnie w 2021 roku. To prawda, nie wiemy do końca, jak się zakończy pandemia i ile jeszcze ofiar śmiertelnych zabierze. Ale przynajmniej, kiedy w polskich szkołach zadzwoni radośnie wrześniowy dzwonek pamiętajmy, że mimo wszystko ciemny mrok wojenny jest już na szczęście za nami, a i pandemia skończy się niebawem. Niechaj tak już na zawsze właśnie przesłanie wydaje się najważniejsze wówczas, kiedy wspominamy wojenne czasy, gdy tak wielu ludzi zapomniało o swoim człowieczeństwie, a natura pokazuje obecnie swoje śmiertelne oblicze i nie pozwala nam cieszyć w pełni ze swoich uroków, na przykład kwitnących wrzosów…
Utwór Gałczyńskiego, który powstał zaraz po wrześniowych wydarzeniach, opowiada o poświęceniu żołnierzy z Westerplatte i wychwala ich bohaterskie czyny. W wierszu została użyta liryka pośrednia, sytuacyjna; jest to wypowiedź niezależna, jakby przytoczona. Bohater liryczny jest zbiorowy, którym są właśnie żołnierze.
Kiedy 27 lipca wyruszałam z ukochanym i dziećmi nad Bug, była pełnia lata. Teraz, kiedy piszę niniejszy felieton, na zegarze świata owo lato kładzie się cieniem – metaforycznie rzecz ujmując – gdzieś na godzinie 17, zatem ta najukochańsza pora roku za moment przeminie. 1 września będzie już bliżej 22, po to by w październiku i listopadzie dobić północy. A wtedy pozostanie nam czekać kolejne pół roku na „kiedy ranne wstają zorze”, czyli na 10, a zatem na wiosnę. Tym przewrotnym myśleniem zaraził mnie biologiczny tata dziewczynek, który już drugiego dnia lata stwierdził, że zaraz i tak będzie północ, czyli zima. Jest ono bardzo dalekie od upragnionego przez moją duszę buddyjskiego „zaćmienia”, w którym liczy się tylko tu i teraz, a które jest zarazem największym gwarantem szczęścia. Jednak mimo, że na co dzień bardzo pracuję nad tym, by „puszczać”, „nie przywiązywać się” i „oddychać”, zamiast zdychać z pożądliwości koncentrującej się głównie na wszystkich sukienkach w TK Maxksie, to z latem, czyli tą porą roku, która jest ze wszystkich mi znanych najbardziej barokowa, bo najbardziej obfita, tego właśnie zrobić nie umiem. I tak, kiedy idę po pierwsze czereśnie, w głębi duszy już rozpaczam, że zaraz się skończą. Codziennie pytam pana w warzywniaku na rogu Narbutta i Opoczyńskiej, jak długo te czereśnie jeszcze tam będą. Potem tak samo jest z malinami, kurkami, jagodami, śliwkami – ze wszystkim. Moje córeczki mają ten sam barokowy syndrom nienażarcia. Każda z nas musi mieć swój kilogram czereśni i swoje opakowanie malin, swoje pomidory i wszystko swoje. Jakbyśmy przez połyskujące burgundem, mocno unerwione ciałko czereśni przeczuwały nadchodzącą jesień. A przez jej pestkę – gorycz płynącą z samego przemijania. Jesteśmy wszystkie trzy bardzo zakochane w lecie. Ono nas oszałamia, omamia i wiedzie na pokuszenie: zielenią drzew i szelestem liści, goframi z frużeliną wiśniową w Łazienkach Królewskich, pistacjowymi lodami z Jednorożca, wodą w każdej miejskiej sadzawce i Skaryszaku, gdzie kąpiemy się z małymi pięknymi Cyganami, którzy klną jak szewcy, ale nie tacy zwykli, wulgarni, tylko raczej najbardziej poetyccy z poetów! Jednak pozostawmy pachnącą moczem i mułem sadzawkę w parku Skaryszewskim i udajmy się wreszcie wspomnieniami nad Bug. Wszak to właśnie ta wyprawa miała dla nas znaczenie kosmogeniczne! Jeździmy nad Bug dosyć często. To raptem godzina drogi od Warszawy, a już inna kraina, początek Podlasia. Dzieje się tam coś takiego, co ucisza cały mój barok i wszelką pożądliwość zbytku (to samo dzieje się tam z Mileną i Heleną). I kiedy 27 lipca przyjechaliśmy znowu nad Bug, nasze dzieci w sekundę osiągnęły stan oświecenia i szczęścia. Zero stanu „chciałabym, ałabym, ała”. Zero jęczenia, miauczenia, zero iPada – właściwie zero wszystkiego. Zero bodźców poza tymi, które pochodziły z natury. Przez tydzień krążyliśmy wokół swych orbit, czasem przecinając trajektorię lotu, jednak ani razu nie inwazyjnie, tylko delikatnie i czule, i z wielką uważnością wobec pozostałych członków załogi. Po kilku dniach dojechali do nas nasi przyjaciele buddyści z Wrocławia oraz przyjaciółka Marta z Grodziska. Piszę to po to, by podzielić się z wami następującymi spostrzeżeniami: Po pierwsze, wyprodukowaliśmy wspólnie nieprawdopodobną ilość miłości i dobra, w której moje córeczki taplały się niczym świnie w błocie, zażywając tej energii jak narkoman butaprenu bądź innych substancji odurzających. Po drugie, zjedliśmy nieprawdopodobną ilość grillowanych kabaczków, oberżyn i świńskiej karkówki. Po trzecie, nawdychaliśmy się jodu z rezerwatu Jegiel, który mieliśmy za płotem, jak psy myśliwskie fetoru króliczych bobków służących za trop. Po czwarte, pławiliśmy się w zachwycie nad dziewczynkami (Milenką i Helenką) do tego stopnia, że pewnie urosły o kilka centymetrów, a na moje wtrącenie, że jeszcze nie mówią, Sławuś – buddysta, doktor filozofii na Uniwersytecie Wrocławskim – rzekł śmiało, pieprząc Kartezjusza w sam łeb: „A na cholerę tyle gadać! I co dobrego po tym gadaniu?”. A ja przyznałam mu nawet rację. I było nam tam jak u Pana Boga za piecem.. Choć zamiast Boga, a może obok Niego, był Budda i był Bug, ta piękna, przepastna rzeka, w której to starorzeczu kąpiemy się od kilku lat. I był Liwiec, rzeka idealna dla dzieci, z wodą po kolana i kolorowymi ważkami wielkości dłoni, jak na weneckiej wyspie Torcello. I były tam sosny i świerki – nasze wzniosłe, wspaniałe katedry, i były żuczki gnojarki, co ciężki ich los, bo to miniaturowa reminiscencja pracy Syzyfa, i były śpiewy fałszerskie z przydrożnej kapliczki. Były też śpiewy białym głosem, choć wyznam prawdę: gdy tylko śpiewać zaczęłam polską pieśń obrzędową „Rzeka”, mój ukochany, wiedźmin jeden, krzyknął na całe gardło przy gościach: „Aga, ty tu sobie srutu-tutu o jakiejś rzece-srece śpiewasz, a Hela się w gacie zesrała!”.
Także Gałczyński zastosował ciekawe środki poetyckiego obrazowania – podmiot liryczny, stosując wtrącenia („A lato było piękne tego roku”, „A na ziemi tego roku było tyle wrzosu na bukiety”), uwypukla kontrast: na ziemi było tak ładnie, a jednak żołnierze ginęli.Aby zapewnić Ci wygodę i jak najlepszą jakość korzystania z naszej strony, używamy na niej technologii takich jak pliki cookie do przechowywania i/lub uzyskiwania dostępu do informacji o urządzeniu. Zgoda na te technologie pozwoli nam przetwarzać dane, takie jak zachowanie podczas przeglądania lub unikalne identyfikatory na tej stronie. Brak wyrażenia zgody lub wycofanie zgody może niekorzystnie wpłynąć na niektóre cechy i funkcje strony. Funkcjonalne Funkcjonalne Zawsze aktywne Przechowywanie lub dostęp do danych technicznych jest ściśle konieczny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z konkretnej usługi wyraźnie żądanej przez subskrybenta lub użytkownika, lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikatu przez sieć łączności elektronicznej. Preferencje Preferencje Przechowywanie lub dostęp techniczny jest niezbędny do uzasadnionego celu przechowywania preferencji, o które nie prosi subskrybent lub użytkownik. Statystyka Statystyka Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do celów statystycznych. Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wezwania do sądu, dobrowolnego podporządkowania się dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu zwykle nie mogą być wykorzystywane do identyfikacji użytkownika. Marketing Marketing Przechowywanie lub dostęp techniczny jest wymagany do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na kilku stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.